Lachtal 2018 - kronika
Maria Skurska
29 stycznia 2018 r.
Piątek 26/ Sobota 27 stycznia 2018
Drodzy czytelnicy!
W piątek o 22:30 zebraliśmy się przed naszą szkołą, aby wspólnie rozpocząć już 11 edycję wyjazdu zimowego do Lachtal. W autokarze przywitały nas dwie osoby z Mińska Mazowieckiego (Monika i Michał), które już drugi raz pojechały z nami, dlatego bardzo ucieszyliśmy się, gdy znowu ich zobaczyliśmy (co najmniej te osoby, które szarżowały po lachtalowskich stokach rok temu-reszta ich przecież nie znała, no to co mają się cieszyć na ich widok). Chwile po 23:00 wyjechaliśmy w 10-godzinną podróż, jedząc w międzyczasie kanapki z naszykowanych wałówek naszych kochanych rodziców –oni są niezastąpieni. Niektórzy padli ofiarami bezsenności, no ale co tam. Około godziny 11:00 dojechaliśmy do Pusterwald, gdzie przywitała nas piękna słoneczna pogoda. Po przyjeździe zakwaterowaliśmy się w swoich pogodach i rozpakowaliśmy się, a później rozmawialiśmy ze sobą lub ucięliśmy sobie krótki drzemki. Jedna z uczestniczek (niejaka Natalia A.) gdy musiała zostać obudzona ze snu, była tak przemęczona po nieprzespanej nocy, że spytała swoją koleżankę kiedy będzie śniadanie (pomińmy lepiej fakt, że była po godzinie 14:00). Następnie udaliśmy się na spacer, gdzie standardowo odbyła się bitwa na śnieżki. Nie obyło się także bez wrzucania wszystkich w zaspy. Nie oszczędzaliśmy naszej kochanej kadry. Po powrocie zjedliśmy pyszne spaghetti z garnka pani Skurskiej (pyszka jak zwykle), po czym rozeszliśmy się, by razem wspólnie spędzić czas. Na naszym zimowisku są także absolwenci naszego gimnazjum, między innymi Michał L., który tego pięknego dnia stwierdził, że „Z Salezjanów można odejść , ale salezjanie nigdy z Ciebie nie wyjdą”. Piękne słowa!
Pozdrawiamy,
Miłośnicy nart i snowboardów
Niedziela 28 stycznia 2018
Drodzy czytelnicy,
Dzisiejszego dnia pierwszy raz założyliśmy na nasze nogi narty, tudzież snowboardy. Pogoda (całe szczęście) nam bardzo dopisywała – słońce świeciło jak nigdy. Wiele osób tego dnia jeździło dość cienko ubranych (i nawet dobrze, bo gdyby było inaczej, to byśmy na tym stoku zmienili się chyba w jakieś smażone frytki - słonko tak przygrzewało). Jeździliśmy dzisiaj do oporu, nie robiąc w trakcie dłuższych przerw na posiłek czy nawet zwykły odpoczynek. Pani Marysia zaskoczyła nas swoim wyglądem tak jak rok temu, gdyż założyła jaskrawą kurtkę, że widoczna była chyba na kilometr. Po dniu pełnym wrażeń pojechaliśmy jeszcze na Mszę św. odprawioną przez ks. Rysia. Następnie wróciliśmy do ośrodka, by zjeść obiad (raczej już kolację, bo zaczęliśmy jeść o 19, ale to tylko detal). Potem rozpoczęła się grupowa gra w mafię, przy której było dużo śmiechu i zabawy (aż pani Marysia musiała przyjść na kontrolę i dopilnować, aby wszyscy położyli się spać o normalnej porze – no to niezła była zabawa).
Dzisiejsze słówko miał okazję wygłaszać nasz kochany pan Stanley. Mówił nam, o tym, by akceptować każdego człowieka, bez względu na to jak bardzo się od niego różnimy. Chyba każdy z nas powinien zapamiętać tę mądrą myśl i wziąć ją do serca.
Całujemy,
Miłośnicy boazerii i parapetów.
Poniedziałek, 29 stycznia 2018
Drodzy czytelnicy!
Dzisiejszy dzień (tak jak poprzedni) również przywitał nas pięknym słońcem oraz temperaturą powyżej 0oC. Z tego powodu prawie wszyscy ubrali się dość cienko. Na śniadanie nasza ukochana kadra przygotowała między innymi nutellę, na którą wszyscy rzucili się jak głodne zwierzęta. Dzień na stoku minął dość spokojnie, bez większych wywrotek. Jedna z dziewczyn (niejaka Oliwia N.), tak się zaangażowała w jazdę na nartach, że nabawiła się dziur w spodniach. A jak to się stało? Otóż nikt nie wie do teraz. Legenda głosi, że narta niefortunnie przecięła jej spodnie przy rzekomym upadku. Przed powrotem do ośrodka wstąpiliśmy na chwilę do sklepu, oczywiście w celu zakupienia zapasu miejscowego super napoju o nazwie Almdudler przez brata Marysi P. na cały wyjazd. Tylko szkoda, że ma grypę i jutro wyjeżdża… Z kolei 7-klasistka, Zuzia K. niestety także się rozłożyła i również jutro wraca do Łodzi. Oby tylko wyzdrowiały! (trzymamy kciuki). Po obiedzie niektórych wzięło na przemyślenia. Pewna grupka rozmawiała sobie o talentach i zdolnościach. Wszyscy doszli do wniosku, że więcej człowiek osiągnie w życiu mając chęci i samozaparcie, niż mając talent którego się nie rozwija…
Oby jutrzejszy dzień był również taki cudowny jak dzisiejszy
Ślemy całusy,
Grupa Lachtal
Wtorek, 30 stycznia 2018
Drodzy Czytelnicy!
Zgodnie z naszymi przypuszczeniami dzień dzisiejszy okazał się pełen uroku, choć zaczął się niezbyt ciekawie. Dwie wcześniej wspomniane uczestniczki opuściły nas i wróciły zagrypione do swoich domów. Pożegnaliśmy je, życząc przy tym szybkiego powrotu do zdrowia i jak każdego ranka wsiedliśmy do autokaru i ruszyliśmy w podróż na stok. Jako wierni wielbiciele boazerii i parapetów, hulaliśmy na stokach, do tego stopnia, że niektórzy przybyli odrobinę spóźnieni i dostali małe upomnienie od księdza Rysia - cóż za karygodne zachowanie: tak się spóźniać na wezwanie kadry! Podczas podróży w obie strony umilaliśmy sobie czas oglądając filmy. W drodze na stok skończyliśmy bardzo ciekawy film pt. ”Jestem bogiem”. Film opowiada o człowieku, który był na dnie i dzięki przypadkowemu spotkaniu wspiął się szczyt…
Po powrocie do domku mieliśmy czas na przyszykowanie się do obiadu, na którym uraczyliśmy się pysznym krupnikiem (choć i tak większość zjadła wczorajszą pomidorówkę - naprawdę była smaczna!), a na drugie danie były wymarzone, legendarne kluski śląskie, lepione przez naszych wybitnych kucharzy-nauczycieli. Jakiś czas po posiłku stały zespół wielbicieli gier zespołowych podniósł alarm, gdyż nastał czas mafii (ulubionej gry każdego obozowicza)...
Podczas wieczornego słówka nasz ukochany ksiądz Ryszard przypomniał nam, abyśmy nie oglądali się na innych, lecz dążyli do utrzymywania godnej postawy katolika. Słowa te przemówiły do nas i mamy nadzieję, że zostaną z nami na długo.
Ściskamy mocno
Lachtalowcy
Środa, 31 stycznia 2018
Drodzy czytelnicy!
Dzisiejszy dzień był podobno ostatnim słonecznym dniem podczas naszego zimowiska( na razie pogoda nas rozpieszczała). Na stoku oczywiście nie obyło się bez przygód m.in. jeden z uczestników przez nieuwagę wstrzymał na dość długą chwilę cały wyciąg, gdyż jego plecak niefortunnie zahaczył o gondolę. Drugą zabawną sytuację odegrała nasza koleżanka, która chciała zabłysnąć umiejętnościami językowymi i pytając innych narciarzy w barze rzekła: „ken aj keczup…tejk?”. Natomiast w innej knajpce bardzo zaciekawiła nas pozycja w menu, którą był „bismarck”. Nie wiedząc czym to jest poprosiliśmy obsługę, aby opowiedzieli nam o tym daniu. Jednakże kelner poinformował nas że bismarck to po prostu bismarck(później odkryliśmy, że to pączek z dżemem). Dzisiaj również obchodziliśmy wspomnienie naszego patrona ks. Jana Bosko. Z tej okazji nasi wychowawcy zorganizowali nam wiele niespodzianek, np. pozwolili nam aż jeździć do zamknięcia stoku. Inną atrakcją dzisiejszego dnia była wyśmienita uczta, sporządzona przez kadrę, składająca się z ciasta czekoladowego, zapiekanek oraz przepysznego budyniu waniliowego.
Dzień zakończył się pouczającym słówkiem, w którym ks. Ryszard przypomniał nam, że Bóg patrzy na nas z Góry i jest obecny w każdej chwili naszego życia.
Przesyłamy Wam buziaczki!
Miłośnicy sportów zimowych
Czwartek, 1 lutego 2018
Drodzy czytelnicy!
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami dzisiejsza pogoda była paskudna. Od samego rana nękała nas gęsta mgła, przez którą nie widzieliśmy samych siebie. Później, jak by tego było mało, pojawił się drobny, gęsto padający śnieg, który kłuł nas w twarz, lecz mimo to wytrwaliśmy do samego końca. Ze względu na niesprzyjające warunki pogodowe postanowiliśmy odpocząć w jednym z przystokowych barów. Wpadliśmy na pomysł, aby spróbować czegoś nowego, m.in. wspomnianego wczoraj bismarcka (był to świeżo usmażony pączek z dodatkiem brzoskwiniowego dżemu i trzeba przyznać: był wyśmienity! J) oraz tutejszy przysmak, którym jest Frittatensuppee, czyli rosołek z pociętymi w paseczki naleśnikami (mimo nietypowego połączenia, było to naprawdę pyszne!). Oczywiście dzisiejszy dzień nie mógłby obejść się bez niespodziewanego incydentu. Jednej z naszych koleżanek podmieniono kijki, podczas gdy ona przebywała w barze na lunchu.
Nasz niezastąpiony ks. Rysio jak zwykle zaciekawił nas swoim słówkiem – pouczył nas, żebyśmy każdą chwilę ofiarowali Bogu, aby stało się ono łatwiejsze i przepełnione radością.
Tulimy was serdecznie
Lachcialaki
Piątek, 2 lutego 2018
Drodzy czytelnicy!
Dziś minął ostatni dzień naszego pobytu w Lachtal i tym samym ostatni dzień naszej jazdy na nartach (lub snowboardzie). Warunki na stoku były lepsze niż wczoraj, jednak nie obyło się bez wywrotek (to chyba nasza tradycja). Jedna ze śmieszniejszych przygód przytrafiła się naszemu koledze. Podczas jazdy wjechał on w dość dużą zaspę, co spowodowało „wystrzelenie” jego narty w powietrze, która następnie wbiła się na sztorc w śnieg. Mimo to, każdy z nas wykorzystał ten dzień w 100% i do autokaru wszyscy wrócili „wyjeżdżeni” i uśmiechnięci. Ze względu na nieuchronnie zbliżający się koniec wyjazdu kadra postanowiła zabrać nas do sklepu, gdzie standardowo wykupiliśmy cały zapas „Almdudlera”. Po powrocie do ośrodka udaliśmy się na Mszę Św. z okazji święta Ofiarowania Pańskiego, po czym poszliśmy na obiad, na którym mieliśmy przyjemność zjeść pyszną zupę krem z grzankami domowej roboty oraz naleśniki w trzech wariantach: z serem, z dżemem i z cukrem.
Dzień zakończył się ostatnią już grą w „mafię”. Była to uroczysta i jakże zacięta rozgrywka pełna emocji i krzyków. Każdy bawił się wspaniale i wszyscy rozeszli się do swoich pokoi w doskonałych nastrojach.
PS do czwartku 1 lutego:
W późnych godzinach wieczornych grupa 14 uczestników udała się na wieczorny spacer i zorganizowała wielką bitwę na śnieżki, gdyż tego dnia pojawiły się ogromne ilości białego puchu. Po powrocie na grupę szturmową czekały gorące zapiekanki zrobione z miłością przez kadrę. Następnie została zorganizowana wielka bitwa na śpiew między dziewczętami, a chłopcami. Walka była zażarta i nie zabrakło wielu niespodzianek z obu stron. Mimo to konkurencja została nierozstrzygnięta.
Pozdrawiamy cieplutko
Lachtalowcy
Sobota, 3 lutego 2018
Drodzy czytelnicy!
Dziś minął ostatni dzień naszego obozu. Z tego powodu nasz poranek wyglądał nieco inaczej...
Zaczął się on od Mszy świętej oraz pysznego i pożywnego śniadania. Po nim nastąpił czas na dopakowywanie naszych bagaży i załadownie ich do luku bagażowego w autokarze. W tej sprawie jak zwykle niezastąpieni byli nasi koledzy, którzy przez cały tydzień sprawdzali się w roli prawdziwych gentlemanów. Po przyszykowaniu autokaru do podróży każdy z nas dostał prowiant na drogę, następnie nasi nauczyciele wcielili się w rolę sanepidu i sprawdzali czystość naszych pokoi. Kontrola przebiegła pozytywnie i niebawem wszyscy byli gotowi do drogi. Nasi wychowawcy byli mile zaskoczeni, że udało nam się tak sprawnie przygotować do odjazdu. Dzięki temu Pusterwald opuściliśmy z półtoragodzinnym wyprzedzeniem. Podczas podróży oglądaliśmy piękne zimowe widoki, jedliśmy, gadaliśmy i oglądaliśmy filmy, a po wjeździe do Polski, zgodnie z lachtalowym zwyczajem, zahaczyliśmy o KFC. W tym momencie musieliśmy pożegnać jedną z naszych koleżanek, która udała się na dalsze szusowanie, tym razem po polskich stokach ze swoją rodziną.
Ta XI edycja obozu narciarskiego w Lachtal była świetna nie tylko ze względu na miejsce, ale głównie dzięki ludziom, którzy jak co roku tworzyli niesamowitą atmosferę. Dzięki niezastąpionej kadrze i znakomitym uczestnikom te ferie będą obfite w wiele pięknych wspomnień.
Pozdrawiamy Was gorąco
Ekipa z Lachtal
Uczestnicy













