Biwak w Lutomiersku (4a)

Wyprawa rozpoczęła się w sobotę o 14.40 na dworcu Łódź Kaliska. Obładowani plecakami, namiotami, dmuchanymi materacami, piłkami i innymi niezbędnymi rzeczami pozwalającym na przeżycie w niemal spartańskich warunkach wyruszyliśmy autobusem MPK do Lutomierska.

Podróż minęła spokojnie, choć wydawało się, że pasażerowie wsiadając do autobusu byli zaskoczeni zapakowanym po brzegi autobusem. Na wysokości Konstantynowa Łódzkiego pojawiła się potężna, ale krótka ulewa. Po dotarciu do Ośrodka Don Bosco po deszczu nie było już śladu.

Pierwszą godzinę poświęciliśmy na rozbicie kilkunastu namiotów lub zagospodarowanie się w domku (zajęliśmy dwa domki, w którym zamieszkały w sumie cztery rodziny), dwie kolejne na pracę w podgrupach (rodzic z córką) i przedstawienie rodziny. Wieczorem rozpaliliśmy ognisko i smażyliśmy kiełbaski i kto tam co przywiózł z domu. Były śpiewy i wspólne zdjęcie. Ostatnim punktem programu dnia był Apel Jasnogórski z Litanią Loretańską i słówkiem na dobranoc. Cisza nocna zarządzona tradycyjnie o 22.30, jednak trudno było dziewczynom rozstać się i wejść do namiotu.

Noc była zimna i jasna. O świcie (5.00) śpiew ptaków obudził część uczestników. Dwie godziny później wprawie wszyscy byli już na nogach. Na wspólnym śniadaniu ojcowie z córkami robili pyszne szaszłyki/koreczki z tego, czym dysponowali. Po śniadaniu spotkaliśmy się znowu, by jury mogło dokonać oceny kolejnego zadania - "tata czesze córkę". Zadanie okazało się niełatwe, ale ojcowie i z nim sobie poradzili. Komisja składająca się z czterech mam dokonała wyboru rozdzielając trzy miejsca między trzy pary (tata-córka).

Przedostatnim punktem programu było wypełnienie przez dziewczęta przygotowanego wcześniej kwestionariusza dot. wiedzy o swoim tacie. Później miały 30 min. na rozmowę z ojcem i przygotowanie wspólnego tańca, który po przerwie prezentowali. Po przerwie na drugie śniadanie (o 11.00 przyjechała zamówiona pizza) zwinęliśmy namioty i poszliśmy na spacer poza teren ośrodka.

Przed Mszą Św. 13.30, którą odprawił dla nas w polowej kaplicy ks. Marek Dzięgielewski, kierownik Ośrodka, dołączyły do nas mamy (lub tatusiowe, którzy nie mogli pojechać) z pozostałą częścią rodzinki. Wyjechali z Lutomierska wcześniej z uwagi na inne zobowiązania.

Był to czas dla córki i rodzica. Ważny czas szczególnie dla córki i taty, z którym na co dzień często mniej się przebywa. Dziewczęta miały spędzić czas na rozmowie z tatą min. o relacjach między nimi, robić różne rzeczy wspólnie np. rozbić namiot, zrobić szaszłyk czy przygotować i wykonać wspólny taniec.

Uczestnicy biwaku zgodnie uważają wypad za udany, jest więc szansa, że będą kolejne...