Relacja z wycieczki KMŁ do Warszawy
28 stycznia 2014 roku ośmiu członków Klubu Miłośników Łodzi postanowiło wyrwać się z feryjnego letargu i wyruszyć na wyprawę do stolicy pod opieką p. Marcina Paździora.
Marcin Paździor
28 stycznia 2014 r.
28 stycznia 2014 roku ośmiu członków Klubu Miłośników Łodzi postanowiło wyrwać się z feryjnego letargu i wyruszyć na wyprawę do stolicy pod opieką p. Marcina Paździora.
Punktualnie o 7:00 niemal wszyscy stawiliśmy się na dworcu Łódź Kaliska, by kupić bilety i zająć miejsca w ciepłym pociągu. Podróż minęła nam szybko na rozmowach i lekturze średniowiecznych romansów rycerskich. Z niewielkim opóźnieniem zameldowaliśmy się na stacji Warszawa Centralna i od razu skierowaliśmy swe kroki na Krakowskie Przedmieście, gdzie odwiedziliśmy kościół św. Krzyża. Następnie przeszliśmy do położonego niewiele dalej Państwowego Muzeum Etnograficznego, mieszczącego się w gmachu zajmowanym pierwotnie przez Towarzystwo Kredytowe Ziemskie. Już sama fasada budynku wzbudziła w nas przekonanie o tym, że jesteśmy w absolutnie niezwykłym miejscu. Po przestąpieniu progu gmachu nasze przypuszczenia się potwierdziły.
Na początku zwiedzania uczestniczyliśmy w lekcji muzealnej poświęconej postaci Oskara Kolberga – jednego z najwybitniejszych polskich etnografów. Warto wiedzieć, że 2014 został ogłoszony rokiem tego słynnego badacza z okazji dwusetnej rocznicy jego urodzin. Decyzja ta jest impulsem do organizacji w różnych zakątkach kraju rozmaitych imprez i wydarzeń o charakterze folklorystycznym. Po poznaniu wielu interesujących faktów z życia Kolberga, dotyczących między innymi jego przyjaźni z Chopinem i problemów z publikacją dzieł, poznaliśmy zdolności p. Paździora w zakresie gry na ligawie.
Następnie przeszliśmy do muzealnej biblioteki, gdzie mieliśmy okazję częściowo zapoznać się z tytułami proponowanymi przez placówkę. Stamtąd udaliśmy się na zwiedzanie, którego zasadniczą część stanowiły odwiedziny na wystawie Czas świętowania poświęconej strojom, instrumentom i innym przedmiotom charakterystycznym dla ludowych obchodów świąt. Niestety, czas nas naglił, toteż nie mogliśmy dokładnie obejrzeć całej ekspozycji. Z pewnością wrócimy jeszcze do warszawskiego Muzeum Etnograficznego, które urzekło nas nie tylko niezwykle bogatymi i ciekawymi zbiorami oraz interesująca aranżacją wnętrz po remoncie, lecz także przemiłą i kompetentną obsługą, z anielską cierpliwością i wielkim zaangażowaniem odpowiadającą na wszystkie pytania.
Po opuszczeniu gmachu przy ulicy Kredytowej 1 raźnym krokiem udaliśmy się na przystanek autobusowy, z którego odjechaliśmy w kierunku Belwederu. Prawdziwy dreszcz emocji wywołała w nas perspektywa przestąpienia progu siedziby Prezydenta RP, wcale nie tak łatwo dostępnej dla zwiedzających. Nasz zapał ostudził nieco silny wiatr i zacinający śnieg, na działanie których skazani byliśmy podczas dwudziestominutowego oczekiwania na wejście do budynku. Pewnie dlatego po otworzeniu furtki przez funkcjonariuszy BOR co prędzej ruszyliśmy w kierunku drzwi wejściowych, przeszliśmy przez skaner i zostawiliśmy okrycia wierzchnie w szatni. Już po chwili uczestnikom wycieczki udzieliła się niepowtarzalna, podniosła atmosfera Belwederu.
Zwiedziliśmy w skupieniu interesująca wystawę poświęconą marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu i orderowi Virtuti Militari oraz kaplicę prezydencką. Później przeszliśmy do pokojów, w których urzędował marszałek Piłsudski. Zobaczyliśmy między innymi oryginalne fotele, biurko i łóżko wielkiego Polaka. Miły pan przewodnik przytaczał wiele ciekawych faktów i anegdot z życia marszałka, a my chłonęliśmy wszystkimi zmysłami atmosferę i klimat Belwederu. Niestety i w tym miejscu przyszło nam zakończyć zwiedzanie wcześniej, niż byśmy tego chcieli. Przyszła pora na obiad, który postanowiliśmy zjeść w małej naleśnikarni. Zjadłszy oryginalnie nazwane naleśnikowe przysmaki i przeżuwszy talerze opuściliśmy lokal, kierując się w stronę Grobu Nieznanego Żołnierza. Tam spędziliśmy kilka minut, po czym skierowaliśmy kroki do Pałacu Prezydenckiego na Krakowskim Przedmieściu. Stojąc naprzeciwko miejsca pracy prezydenta, obserwowaliśmy żołnierskie zakończenie warty, a następnie, ze względu na tężejący mróz i sypiący śnieg, pospieszyliśmy w kierunku dworca.
Po dotarciu tam i załatwieniu formalności w kasach biletowych zajęliśmy miejsca w poczekalni, czekając na przyjazd pociągu TLK Podstolina. Sielankowa atmosfera dworca i bliskość restauracji McDonald’s sprawiły, że niewiele brakowało, abyśmy oglądali odjazd naszego pociągu z ruchomych schodów prowadzących na peron. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i podróż do Łodzi minęła nam spokojnie i bez przygód (jeśli nie brać pod uwagę kilkakrotnych nieplanowych postojów po drodze). Wszyscy uczestnicy wycieczki zgodzili się, że jeden dzień to za mało, by w pełni poznać bogactwo i piękno odwiedzanych przez nas miejsc. Mamy więc nadzieję, że nie była to ostatnia wycieczka Klubu Miłośników Łodzi do Warszawy.
Michał Szymański, Ib SLO fot. Marcin Paździor