Relacja z wycieczki w ramach programu COMENIUS

W ramach projektu „Around the Sea” grupka uczniów z Wielkiej Brytanii pojechała wraz z bukiecikiem salezjańskich uczennic na trzydniową wycieczkę do Zakopanego w terminie 23.05.12. – 25.05.12

Administrator strony

13 czerwca 2012 r.

W ramach projektu „Around the Sea” grupka uczniów z Wielkiej Brytanii pojechała wraz z bukiecikiem salezjańskich uczennic na trzydniową wycieczkę do Zakopanego w terminie 23.05.12. – 25.05.12 Pieczę nad projektem sprawowała Pani Agnieszka Lange, odpowiedzialna także za świetne zorganizowanie programu wyjazdu, toteż i jej nie mogło z nami zabraknąć. Dodatkowo, jako opiekunowie polskiej grupy pojechali: Pan Marcin Paździor oraz Pan Konrad Smoktunowicz. Pierwszego dnia z samego rana (o godz. 7:30) odbyła się zbiórka. Tam też poznaliśmy naszych zagranicznych przyjaciół. Sprawnie zapakowaliśmy się do autobusu, wyruszając w drogę jednak dopiero około godziny 8:15. Podróż upłynęła na głośnych rozmowach i pałaszowaniu zapasów słodyczy z plecaków. Obu grupom bez problemu udało się zintegrować. Po kilku godzinach sztywnego siedzenia w fotelach każdy tryskał radością wobec wizji wyjścia z autokaru i rozprostowania kości. Nie z byle powodu się zatrzymaliśmy. Otóż udało nam się szczęśliwie dotrzeć do celu, na co wskazywał wielki bilbord z napisem „Kopalnia soli w Wieliczce”, zwana przez naszych angielskich towarzyszy per „Solt majn”. Po zaledwie kilku minutach spędzonych w Małopolskim słońcu wielu zapragnęło natychmiastowego powrotu do klimatyzowanego busa – dokuczały nam niemiłosiernie temperatury. Na szczęście już o godzinie 12:30 weszliśmy do chłodnego wnętrza kopalni. Aby rozpocząć zwiedzanie musieliśmy najpierw zejść po 3800 stopniach wgłąb Ziemi. Udało nam się wiele dowiedzieć o bogactwie polskich kruszców i ciężkim, codziennym znoju górników. Prawdziwą sensację wzbudziły najprawdziwsze pomniki sławnych osobistości wykonane… z soli kamiennej! Pani przewodnik pozwoliła nam „spróbować” ścian, które wraz z podłogą stanowiły jedną wielką bryłę „białego złota”. Po chwili usłyszeliśmy rozważania Pana Paździora: „Jej, rzeczywiście słone…” Pan Paździor zapytany o źródło z którego zasmakował małopolskiego kruszca, uśmiechnął się tajemniczo i odpowiedział jedynie dyplomatycznym milczeniem. Zachwyciły nas widoki podziemnego jeziora, w którym zasolenie wynosiło blisko 45%! Obraz świateł odbijających się w kryształowej tafli wody na długo pozostanie w naszej pamięci. Następnie zaprezentowano nam typowe narzędzia robotników, za pomocą których dawniej wydobywano złoża soli. Większość z nich miała zadziwiająco prostą konstrukcję. Zmęczeni długą podróżą i zwiedzaniem kopalni zatrzymaliśmy się tam na pyszny obiad, aby nabrać sił. Po posiłku niestrudzenie udaliśmy się dalej. Co zdziwiło nas najbardziej, cała kopalnia funkcjonowała jak małe miasteczko. Widzieliśmy bogate sale bankietowe i siatkę restauracji, nie wspominając o sklepach z pamiątkami. Wszystko pod ziemią! Po zwiedzaniu kopalni udaliśmy się w dalszą drogę, z krótką przerwą na lody w rodzinnej miejscowości Pana Paździora, Nowym Targu. Zakopane powitało nas zszarzałym niebem i mroźnym wichrem. Po przyjeździe do hotelu (a co to był za hotel!), zameldowaliśmy się w pokojach i udaliśmy na kolację. Pod wieczór udało nam się wyjść na spacer, w pełni zdając sobie sprawę z piękna Zakopanego nocą. Około 22:00 udaliśmy się do swoich pokoi, i zmęczeni przeżyciami z całego dnia zapadliśmy w głęboki sen. Drugiego dnia mogliśmy śmiało pospać – śniadanie zaplanowane było na godzinę dziesiątą. Tuż po posiłku dostaliśmy polecenie zabrania ciepłych ubrań i trawieni ciekawością udaliśmy się do pokoi. Około godziny 11:30 zebraliśmy się pod recepcją i wyruszyliśmy, jak się okazało, na podbój Kasprowego Wierchu. Nim jednak ruszyliśmy w stronę kolejki linowej, czekało nas zwiedzanie zakopiańskiego muzeum sztuki ludowej. Grupa angielska była zachwycona wymyślnością folkowych koronek i wycinanek oraz szczegółowości wyrzeźbienia drewnianych „struganek”. Zachwyceni kunsztem polskich artystów ruszyliśmy w stronę kolejki. Podróż na szczyt przebiegała dość sprawnie, obdarzając nas zapierającymi dech w piersiach krajobrazami naszych gór. Na szczycie pogoda znacznie się zepsuła. Nasze uśmiechy przybladły na widok zalegającego śniegu. Chwilę po wyjściu ze stacji uderzyła w nas ściana zimna. Mgła nie pozwalała widzieć przejrzyście na więcej, niż 5m, więc cała grupa trzymała się blisko siebie. Nasze wysiłki przyniosły jednak upragniony rezultat – zdobyliśmy szczyt! Po krótkiej przerwie na herbatę, bądź gorącą czekoladę zjechaliśmy z góry, gdzie podjechał pod nas mały busik i zabrał nas na słynne Krupówki. Dostaliśmy trzydzieści minut wolego aby rozejrzeć się po pamiątkach i oprowadzić po nich anglików. Nasze oczy ujrzały bogactwo rozmaitych czapek, okularów słonecznych, pocztówek, słodyczy, „góralskich kapci”, czy też tandetnych gadżetów, znanych jako doskonałą łapkę na zagranicznych turystów. Wkrótce potem wróciliśmy do hotelu na obiadokolację i dostaliśmy godzinę odpoczynku w pokojach nim ruszyliśmy do prawdziwej góralskiej karczmy. Tam wypiliśmy gorącą herbatę, dzieląc się ze sobą wrażeniami z całego dnia. Gdy zaczęło się ściemniać wróciliśmy do ciepłych pokoików (tego dnia pogoda także nie dopisała) i szybko poszliśmy spać. Trzeciego dnia czekała nas nieprzyjemna wczesna pobudka. O godzinie ósmej zjedliśmy śniadanie, spakowaliśmy walizki i ruszyliśmy w drogę powrotną. To jednak nie koniec, oj nie! Czekało nas jeszcze zwiedzanie Krakowa. Dotarłszy na miejsce (i tym razem ucinając sobie przerwę na >według Pana Paździora< najlepsze lody na świecie w Nowym Targu). Była stolica Polski przywitała nas ciepłym słoneczkiem i czystym niebem. Zaledwie kilka minut po opuszczeniu autokaru rozpoczęło się zwiedzanie Wawelu. Niezwykłe wrażenie wywarły na nas barokowe i renesansowe sufity, barwne arrasy i bogato zdobione meble, jak i rozmiary zamku. Oglądaliśmy także typowe zbroje polskich rycerzy, przekazując angielskiej grupie historię naszej wspaniałej ojczyzny w pigułce. Zachwyt wzbudziły zachowane w niemal idealnym stanie złote insygnia koronacyjne, miecz szczerbiec, korony, berła i wysadzane kosztownymi kamieniami szaty. Wzorowany włoskim stylem zamek stanowi bez wątpienia perełkę wśród innych średniowiecznych pałaców, tak więc cieszyliśmy się, mogąc pokazać go naszym zagranicznym przyjaciołom. Po wizycie na Wawelu i w Katedrze postanowiliśmy zrobić sobie przerwę i coś przekąsić. Napotkawszy trudności ze znalezieniem restauracji, posiłek nieznacznie się opóźnił. Czekała nas prawdziwa uczta w postaci bogactwa tradycyjnych polskich dań. Po posiłku zdaliśmy sobie sprawę, że nasza wycieczka powoli dobiega końca. Przytłoczeni tą myślą pojechaliśmy na lotnisko w Krakowie, aby tam pożegnać się z angielską grupą. Na zakończenie wymieniliśmy się numerami telefonów, adresami e-mail i z ciężkim sercem wracaliśmy do Łodzi. Pełni wrażeń na miejsce dotarliśmy około godziny 21:20, gdzie pożegnaliśmy się z wychowawcami i udaliśmy do domów. Dzięki tej wycieczce udało nam się zawrzeć nowe cenne znajomości i popracować nad umiejętnością mówienia w języku angielskim, nie wspominając już o innych walorach wycieczki, takich jak zwiedzenie wspaniałych zabytków, wspinaczka górska, czy też najzwyczajniejsze przeżycie przygody. Na pewno obrazy z tej wycieczki na długo zostaną w naszej pamięci. Zamierzamy też utrzy,mywac kontakt z nowopoznanymi uczniami z Wielkiej Brytanii.

Ewa Janiak (1b)