Wycieczka klasy 2a LO

Sprawozdanie z wycieczki klasy 2a LO.

Administrator strony

15 czerwca 2016 r.

Sprawozdanie z wycieczki klasy 2a LO. W dniu 31.05.2016 klasa 2a lo w składzie 28 uczniów oraz 2 opiekunów zebrała się przed szkołą już o godz. 7.45. Po załadowaniu bagaży i zajęciu miejsc autobus kierowany przez sympatycznego kierowcę ruszył o 8 w drogę. Szybko wyjechaliśmy z Łodzi i pomknęliśmy do pierwszego celu naszej wycieczki: zamku w Grodźcu. Po ponad dwugodzinnej jeździe i postoju przy trasie S8 minęliśmy Wrocław. Mogliśmy się teraz rozkoszować urokami Dolnego Śląska m.in. stożkami wulkanicznymi oraz poniemiecką zabudową. Ok godz. 12 po wjechaniu stromą drogą na dalekie przedpole zamku stanęliśmy twarzą w twarz z czekającą na nas wspinaczką na górę. Ruszyliśmy więc wąską ścieżką, miejscami otoczoną wysokimi pokrzywami i doszliśmy do fosy zamkowej. Idąc wzdłuż niej dotarliśmy do głównej bramy. Na dziedzińcu zostaliśmy przywitani przez przewodnika, z którym przeszliśmy przez komnaty i korytarze gotyckiej budowli. Niemałe podniecenie wywołała wizyta w zbrojowni, gdzie chętni mogli potrzymać miecze i włócznie lub zrobić sobie w rynsztunku bojowym. Przewodnik oprowadził nas jeszcze po murach i basztach, z których rozciągał się wspaniały widok na Góry Kaczawskie. Na koniec zwiedzania mogliśmy przyjrzeć się jeszcze narzędziom tortur i lochowi głodowemu. Do autobusu zeszliśmy łatwiejszą drogą, uwidaczniało się już zmęczenie wśród uczestników wycieczki. Po zjechaniu z góry ruszyliśmy już prosto do ośrodka ,,Prima” w Borowicach. W międzyczasie zajechaliśmy do sklepu by uzupełnić niezbędne zapasy na następny dzień. Ostatnie kilometry dostarczyły nam także wrażeń, gdyż znowu wjeżdżaliśmy ostro pod górę i po serpentynach. W końcu dojechaliśmy do położonego wśród gęstego lasu ośrodka. Po zakwaterowaniu naszej grupy gospodarze przygotowali nam kolację przy ognisku. Uraczono nas kiełbasą i fasolką po bretońsku. Gdy wszyscy się posilili, część osób pozostała jeszcze chwilę przy ognisku dopóki się nie zrobiło zimno. Kilka osób uległo urokowi tamtejszego psa rasy bernardyn, który był ogromny. O 21 nasza wychowawczyni zebrała nas w salonie i po odmówieniu wieczornej modlitwy wysłuchaliśmy bardzo pouczającego słówka. Przed ciszą nocną rozbrzmiewały jeszcze rozmowy i dyskusje, w tle było zaś słychać melodyjny dźwięk klarnetu. Potem wszyscy poszli spać, by następny dzień rozpocząć z nowymi siłami. Nazajutrz niektórzy byli już na nogach o 6 rano, chociaż śniadanie było dopiero dwie godziny później. Po zaspokojeniu żołądkowych potrzeb poczyniliśmy ostatnie przygotowania do zdobycia Śnieżki. O 9 wsiedliśmy ponownie do autobusu i zjechaliśmy do Karpacza, by spotkać się z przewodnikiem sudeckim, który miał poprowadzić naszą grupę. Wysiedliśmy w pobliżu wyciągu krzesełkowego na Kopę i zapoznaliśmy się z zasadami prawidłowego zachowania w górach. Wjazd był dla wielu z nas niesamowitym przeżyciem, zwłaszcza że miejscami byliśmy ponad 15 metrów nad ziemią. Po dojechaniu na szczyt ruszyliśmy w kierunku Śnieżki robiąc postój przy Domie Śląskim. Będąc już na ostatnim kilometrze naszła na nas gęsta mgła, a widoczność znacznie zmalała. Część uczestników była niezadowolona, bo stracili sprzed oczu znakomite widoki na polską część Sudetów, ale za to poprawiła się widoczność po stronie czeskiej, również urzekającej. Na szczycie zwiedziliśmy kaplicę p.w. św. Wawrzyńca, posililiśmy się i porobiliśmy wspólne zdjęcia. Zeszliśmy tą samą drogą do Domu Śląskiego, tym razem mając możliwość obejrzenia wcześniej zakrytych mgłą widoków. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy w kierunku dość stromego, ale krótkiego zejścia do Karpacza. W ciągu 2 godzin byliśmy już w mieście, gdzie mogliśmy kupić pamiątki i zjeść obiad. Gdy zaspokoiliśmy nasze potrzeby, wróciliśmy autobusem do ośrodka. Czekali już na nas gospodarze z zupą szpinakową i kotletami mielonymi które wszyscy pałaszowali z apetytem. Jak w dniu uprzednim zebraliśmy się w saloniku na wspólną modlitwę i wysłuchaliśmy kolejnej opowieści (z pouczającą puentą) opowiadaną przez naszą wychowawczynię. Resztę czasu spędziliśmy tak samo jak w dniu poprzednim. A wszystko w tle dźwięków klarnetu. Trzeci dzień naszej wycieczki zaczęliśmy wcześniej. Większość z nas wstało o 6 rano, ponieważ w niecałą godzinę musieliśmy się przyszykować do następnej podróży i dojść do autokaru. Nie zabrakło jednak amatorów dłuższego spania. Śniadanie spożyliśmy w czasie drogi. Naszym celem była stolica Czech: Praga. Jazdę wypełniły komentarze naszego przewodnika, tego samego, który towarzyszył nam przy wchodzeniu na Śnieżkę. Zapoznaliśmy się z uwagami dotyczącymi czeskiej kultury, a także opisami mijanych obiektów. Zanim dojechaliśmy do stolicy, zatrzymaliśmy się przy czeskim supermarkecie, by dokonać zakupu ichnich produktów m.in. czekolady. W Pradze pierwszą atrakcją by bardzo długi tunel, którym dojechaliśmy do Hradczan. Przed nami była godzinna wędrówka po urokliwych uliczkach otoczonych przez stare kamienice. Zobaczyliśmy m.in. pałac Czerniński (siedziba czeskiego MSZ) i praską Lorettę. Weszliśmy także na taras widokowy, z którego ukazała się nam panorama starej części miasta. Przed godziną dwunastą stanęliśmy przed bramą główną zamku na Hradczanach, by obejrzeć honorową zmianę warty. Później przeszliśmy dwa dziedzińce i weszliśmy do katedry św. Wita, Wacława i Wojciecha. Przewodnik dokładnie przedstawił nam jej historię, a także pokazał miejsce, w którym Czesi trzymają swój skarb narodowy: koronę św. Wacława. Następnie udaliśmy się zobaczyć fragment ,,złotej uliczki”, a potem do ogrodów Wallensteina, gdzie zatrzymaliśmy się na odpoczynek. Mogliśmy tam obejrzeć pawie, a w szczególności pawia albinosa- zjawisko nieczęsto spotykane. Po ogrodach udaliśmy się na najsłynniejszą przeprawę rzeczną w Pradze: Most Karola. O godz. 3 po południu stawiliśmy się przed praskim zegarem astronomicznym, a następnie rozeszliśmy w celu uzupełnienia kalorii i zakupienia pamiątek. Nasyceni i pełni wrażeń udaliśmy się przed główny dworzec kolejowy i wsiedliśmy do autokaru, który zabrał nas z powrotem do Karpacza. Przybyliśmy w samą porę, by skonsumować pomidorową i kluski śląskie. Zaraz po obiadokolacji wspólnie pomodliliśmy się i wysłuchaliśmy kolejnego słówka. Niedługo potem, wyczerpani po całym dniu, położyliśmy się spać. Ostatni dzień wyjazdu przywitał nas pochmurnie i zimno. Nie stanowiło to jednak problemu, by zjeść z apetytem śniadanie i dokończyć pakowanie bagaży. Zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie z gospodarzami obiektu i po pożegnaniu z nimi i psem udaliśmy się do Kowar, gdzie mieściła się dawna kopalnia uranu. Po drodze zatrzymaliśmy się po raz ostatni w sklepie, w celu uzupełnienia prowiantu. W Kowarach okazało się, że przybyliśmy za wcześnie. Jednak kreatywność uczestników wycieczki nie pozwoliła na zmarnowanie tego czasu. Kopalnię zwiedzaliśmy z wesołym i ciekawie prezentującym obiekt przewodnikiem. Największe wrażenie wywarły: wystawa minerałów, symulacja wybuchu dynamitu i pokaz świateł. Po zwiedzaniu ruszyliśmy już prosto do Łodzi. W międzyczasie zrobiliśmy jeszcze krótki postój. Największą jego atrakcją był miejscowy plac zabaw, na którym większość z nas dała upust swojej energii. Ok godz.19 byliśmy pod szkołą. Nastąpiło ostatnie pożegnanie kierowcy i wychowawczyń, a potem każdy udał się do swojego domu, by móc nareszcie podzielić się wrażeniami z wycieczki.

Sebastian Myślicki - klasa 2a LO fot. Sebastian Myślicki

2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo
2alo